Przebadali i podziękowali. A mieli przyjąć. 

Wielkopolska policja zapłaciła ponad 550 zł za badanie lekarskie każdego ze 100 kandydatów do służby. Po czym oznajmiła im, że z powodu kryzysu... pracy nie dostaną.

Wielkopolska policja, która zatrudnia ok. 7,5 tys. funkcjonariuszy, ma 307 wolnych etatów. To mniej więcej obsada komendy w 100-tysięcznym mieście takim jak Kalisz.

Wolne miejsca można by zapełnić bez problemu, bo chętnych do pracy w policji nie brakuje. Tym bardziej że w dobie kryzysu o pracę coraz trudniej. - Tylu chętnych, ilu zgłasza się teraz, nie mieliśmy od dawna. Podejrzewaliśmy nawet, że chodzi im tylko o to, by w policji przetrzymać kryzys, a potem odejść do lepszej roboty - tłumaczy oficer z komendy wojewódzkiej.

Wielkopolska policja chciała skorzystać ze zwiększonego zainteresowania. Po dokładnej selekcji policyjni eksperci wytypowali do przyjęcia 60 kandydatów, którzy zgłosili się z ulicy, oraz 39 rekrutów po służbie kandydackiej - to młodzi mężczyźni, którzy w policji odrabiali wojsko, a teraz chcieliby w niej pozostać. W sumie wielkopolska komenda chciała 99 chętnych.

Policja wysłała ich na obowiązkowe badania przed komisją lekarską. Za przebadanie każdego z nich zapłaciła ponad 550 zł (w przypadku mężczyzn - 553 zł i 50 gr, w przypadku kobiet - 584 zł i 50 gr).

Kandydaci już mieli włożyć mundury i pojechać na przeszkolenie, kiedy z komendy głównej nadszedł rozkaz: wstrzymać do odwołania wszystkie przyjęcia. Powód? Finanse państwa są w kryzysie i policja także musi oszczędzać.

I tak blisko 100 kandydatów z dnia na dzień zostało na lodzie. Obiecano im pracę, której nie dostali. Policja pociesza, że ich zaświadczenia lekarskie będą ważne jeszcze przez rok. Teoretycznie więc, jeśli za miesiąc lub dwa wznowi przyjęcia, pieniądze wydane na badania lekarskie nie przepadną. Pod jednym warunkiem - że wystawieni do wiatru kandydaci będą chcieli poczekać na lepsze czasy. A jeśli w tym czasie znajdą sobie inną pracę albo po prostu się rozmyślą? Ponad 50 tys. zł, bo tyle w sumie wydała wielkopolska komenda na badania kandydatów, zostanie wyrzucone w błoto.

Dzisiaj nikt w policji nie wie, ilu kandydatów zechce czekać na wznowienie przyjęć. Zbigniew Paszkiewicz z zespołu prasowego wielkopolskiej policji zapewnia jedynie, że sytuacja może zmienić się w każdej chwili. Co miesiąc bowiem komenda główna będzie analizować sytuację kadrową w poszczególnych województwach i na tej podstawie decydować, gdzie i ilu policjantów przyjąć. - Taka też informacja jest przekazywana kandydatom pragnącym wstąpić w nasze szeregi - tłumaczy Paszkiewicz.

Policyjna centrala już podjęła pierwsze decyzje - zgodziła się na zatrudnienie 20 policjantów w Szczecinie, 37 we Wrocławiu, 52 w Łodzi i aż 220 w Warszawie. Poznania na liście jednak nie ma i nie wiadomo, czy będzie. Tymczasem tylko w analogicznym okresie ub.r. (od sierpnia do końca roku) z wielkopolskiej policji odeszło 70 policjantów. Ilu zrezygnowało z pracy w tym roku, komenda nie podaje. Wiadomo jednak, że już za dwa miesiące, w listopadzie, policyjne mundury zdejmie ostatnich 130 policjantów służby kandydackiej. Pierwszych 70 odeszło w kwietniu, a kolejnych 82 - pod koniec czerwca. To ci policjanci najczęściej patrolowali ulice Poznania. Część z nich chciała pozostać w policji, ale teraz także nie ma szans na pracę.

Wstrzymanie przyjęć do policji może wiązać się także z poważnymi problemami dla ośrodka szkolenia policji w Kiekrzu. Tam przyjęci do służby kandydaci uczyli się policyjnego rzemiosła. Teraz - jak ostrzegają policyjni związkowcy - wykładowcy z ośrodka mogą stracić pracę. - Pozostawiam to bez komentarza - ucina rozmowę kierownik ośrodka mł. insp. Piotr Witkowski.

Piotr Żytnicki

źródło: gazeta.pl Poznań