Okres | Wizyt | Odsłon |
Wczoraj | 75 | 172 |
Ostat tydzień | 1362 | 3563 |
Ostat. dwa tyg. | 3102 | 8053 |
Ostat. miesiąc | 6288 | 16047 |
Ostatni rok | 95121 | 237104 |
Razem | 1961122 | 4253660 |
10.02.2010 | Środa
Funkcjonariusze biura spraw wewnętrznych Komendy Głównej Policji przez pół roku podsłuchiwali Adama M. z bialskiej drogówki, by móc oskarżyć go, że ujawnił, gdzie stoi radiowóz z radarem. Policjant nie doczekał końca procesu i odszedł na emeryturę. Jego partner Wojciech P., oskarżony o niedopełnienie obowiązków podczas kontroli drogowej, wykazał się większą determinacją i nadal pracuje w policji. Prokuratura na koniec sama poprosiła o uniewinnienie obu stróżów prawa.
Wszystko zaczęło się w 2004 r., kiedy to zezwolenia na kontrolę operacyjną telefonu należącego do Adama M. z bialskiej komendy policji udzielił Sąd Okręgowy w Warszawie. W sprawie zgromadzono kilkanaście tomów akt, ze stenogramami z podsłuchu, wśród których zdecydowaną większość stanowiły rozmowy policjanta z żoną, przyjaciółmi i przełożonymi. Tematy były równie prozaiczne – Adam M. pytał, co będzie dziś na obiad, czy trzeba kupić kartofle i czy kolega wybiera się na wódkę.
Mimo to prokuratura zdecydowała się postawić obu funkcjonariuszom zarzuty, bo znalazła coś, co według niej miało znamiona naruszenia prawa. Adama M. oskarżono o to, że nakłonił Wojciecha P. do odstąpienia od czynności służbowych wobec zatrzymanego do kontroli drogowej kierowcy. Zarzucono mu też, że ujawnił koledze, jako osobie nieuprawnionej, informację stanowiącą tajemnicę służbową. Chodziło o wskazanie miejsca pracy patrolu ruchu drogowego, czym miał narazić na szkodę prawnie chroniony interes policji.
Z kolei Wojciech P. zasiadł na ławie oskarżonych pod zarzutem niedopełnienia obowiązków. Naraził się prokuratorom, bo nie zbadał trzeźwości u zatrzymanego do kontroli kierowcy i nie sporządził z tego dokumentacji, czym działał na szkodę interesu publicznego. Oskarżenie od początku budziło szereg wątpliwości, zwłaszcza że zostało oparte na materiałach operacyjnych, które nie powinny być rozpatrywane na procesie. Kontrola operacyjna nie dotyczyła bowiem czynów zarzucanych obu policjantom, a zbierane w ten sposób dowody zakwestionował Sąd Najwyższy.
Sprawa miała charakter precedensowy. Nie tylko ze względu na oskarżonych, ale również kulisy działania biura spraw wewnętrznych KGP. Chodziło o prawne możliwości przekładania materiałów operacyjnych na procesowe oraz zakres stosowania kontroli operacyjnej. Podsłuch został założony funkcjonariuszowi bialskiej KMP, gdyż o współpracę z przestępcami pomówił go policyjny agent. Niczego takiego jednak nie wykryto, a podczas operacji przypadkowo zarejestrowano kilka rozmów między dwoma oskarżonymi i pomocnikiem oficera dyżurnego. Podczas jednej z nich Adam M. powiedział swojemu znajomemu, gdzie będzie stał wideoradar. Przedtem dowiedział się tego od funkcjonariusza z dyżurki, ale to już, zdaniem sądu, nie było naruszenie prawa.
Druga rozmowa dotyczyła sprawy zatrzymania do rutynowej kontroli kierowcy. Pełniący wówczas służbę Wojciech P. nie czuł od niego alkoholu, a jedynym jego wykroczeniem były niezapięte pasy bezpieczeństwa. Alkomatu P. nie użył, bo nie ma przepisu nakazującego każdorazowo robić takie badanie, tak jak nie ma obligatoryjnego obowiązku legitymowania każdego napotkanego człowieka. O szczegółowej treści nagrań wiadomo niewiele, bo nadal objęte są klauzulą tajności. Według naszych informacji nie stanowiły jednak dużej wartości dowodowej. W kluczowych momentach miały być to pochrząkiwania typu: „hmm, aha, tego no, ten”.
Proces w sprawie Wojciecha P. i Adama M. trwał prawie cztery lata. W tym czasie zapadły trzy wyroki w Białej Podlaskiej i dwa w Lublinie. Policjantów skazywano, uniewinniano, sprawę uchylano do ponownego rozpoznania i znów skazywano.
Wreszcie o uniewinnienie poprosiła sama prokuratura. Przed postawieniem zarzutów obaj policjanci cieszyli się doskonałą opinią. Adam M. osiągał jedne z najlepszych wyników wśród funkcjonariuszy wydziału, w którym pracował. Wojciech P. znany był z sumienności oraz doskonałej znajomości przepisów. Gdy stanęli przed sądem, potracili podwyżki, premie i nagrody. Adam M. odszedł na emeryturę.
źródło: Słowo Podlasia
17.02.2010 | Środa
16.02.2010 | Wtorek
14.02.2010 | Niedziela
12.02.2010 | Piątek
12.02.2010 | Piątek