Okres | Wizyt | Odsłon |
Dziś | 5 | 11 |
Wczoraj | 187 | 690 |
Ostat tydzień | 1457 | 3972 |
Ostat. dwa tyg. | 3252 | 8332 |
Ostat. miesiąc | 7038 | 17202 |
Ostatni rok | 94894 | 234971 |
Razem | 1957174 | 4243895 |
26.04.2011 | Wtorek
Rada Gospodarcza o reformach
Rada Gospodarcza przy Premierze, której przewodniczy Jan Krzysztof Bielecki zarekomenduje mocniejsze redukowanie deficytu finansów publicznych. Od dzisiejszych danych o ubiegłorocznym deficycie zależy skala strategicznych zmian. Doradcy NBP apelują o powyborcze reformy – zastanawiamy się, jak mocniej ściąć deficyt w roku wyborczym – mówi „Rz" szef Rady Gospodarczej przy Premierze Jan Krzysztof Bielecki. – Możliwości istnieją. Nie chciał jednak zdradzić szczegółowego planu.
Tymczasem dziś dowiemy się, o ile trzeba będzie ostatecznie ściąć deficyt sektora finansów publicznych w tym i przyszłym roku, aby zgodnie z żądaniem Komisji Europejskiej w 2012 roku osiągnąć poziom poniżej 3 proc. PKB. Główny Urząd Statystyczny ogłosi bowiem, jak duży był deficyt w 2010 roku. – Od tych danych zależy, jak głębokie będą rekomendacje rady – dodaje osoba związana z rządem. Oficjalnie gabinet Donalda Tuska szacował deficyt na 7,9 proc. PKB, minister finansów Jacek Rostowski sugerował zaś, że nie przekroczył 7,3 proc. PKB. Ekonomiści są sceptyczni – CitiHandlowy utrzymuje prognozę na poziomie 8,1 proc. PKB.
Rząd ma już wprawdzie kilkuletni plan oszczędności opiewających na ok. 70 mld zł – głównie dzięki zmniejszeniu składki do OFE i wprowadzeniu ograniczeń w wydatkach. To jednak może się okazać za mało. Dlatego doradcy premiera skupieni wokół Jana Krzysztofa Bieleckiego pracują nad awaryjnymi założeniami – na wypadek ograniczonego tempa wzrostu gospodarki.
– Być może trzeba będzie sięgnąć do rozwiązań proponowanych przez prof. Leszka Balcerowicza – nie ukrywa nawet prof. Dariusz Filar, członek Rady Gospodarczej. – Niczego więcej ponad zaplanowane działania nie uda się przeprowadzić.
Dodaje, że jednocześnie eksperci apelują o program zmian na okres powyborczy zakładający powrót do waloryzacji rent i emerytur wyłącznie o stopień inflacji, likwidację przywilejów emerytalnych, wydłużenie wieku emerytalnego czy zamrożenie płacy minimalnej.
– Bez takich działań nie uda się sprostać wyzwaniu, jakim jest znalezienie kilkudziesięciu miliardów złotych oszczędności – mówi Maciej Bukowski z Instytutu Badań Strukturalnych.
W jego ocenie założenia makroekonomiczne rządu mogą się okazać zbyt optymistyczne. Dodaje też, że największą pozycję w planie obniżania deficytu stanowi m.in. reguła wydatkowa (wydatki elastyczne mają rosnąć w tempie nie wyższym niż 1 proc. ponad stopę inflacji rocznie), która ma pozostawić w budżecie około 8 mld zł. Taka suma jest zdaniem ekonomisty wątpliwa do uzyskania. – To z kolei oznacza, że bez całkowitego wstrzymania inwestycji albo podniesienia podatków nie zdołamy przeprowadzić konsolidacji finansów publicznych – uważa Bukowski. – Trzeba przywrócić poprzednią wysokość składki rentowej na poziomie 13 proc. i np. wprowadzić jednolitą stawkę VAT sięgającą 21 proc. Rekompensatą dla najbiedniejszych byłoby jednoczesne podniesienie kosztów uzyskania w podatku dochodowym.
Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP, dokłada do tej listy konieczność przejrzenia wydatków socjalnych i odrzucenia wszystkich, które tak naprawdę trafiają do bogatych Polaków. W kolejce od lat czeka też reforma KRUS i objęcie podatkiem dochodowym najbogatszych rolników. – W roku wyborczym przeprowadza się jednak wyłącznie zmiany politycznie korzystne, nawet jeśli są rujnujące dla gospodarki – obawia się Rybiński.
Infrastruktura, a nie reformy
Mateusz Morawiecki, prezes BZ WBK, członek Rady Gospodarczej przy Premierze
Rz: Oczekuje pan reformatorskiego kursu po jesiennych wyborach, jakichś wielkich zmian w gospodarce? Ekonomiści ostrzegają, że mogą być one nieuchronne ze względu na plany obniżania deficytu...
Mateusz Morawiecki: Przez te bardzo trudne lata kryzysu rząd przeprowadził Polskę we właściwy sposób. Rozumiem, że lepiej sprzedają się złe informacje, ale np. na początku 2009 roku wszyscy proponowali zwiększenie wydatków. My tego nie zrobiliśmy i dzięki temu mamy dziś o 40 – 50 mld zł niższy dług.
Ale skala jego przyrostu mimo wszystko jest gigantyczna...
Bo w budżecie państwa 75 proc. stanowią wydatki sztywne, z których trudno zrezygnować. Jednak tam, gdzie można, rząd ogranicza potrzeby pożyczkowe czy poprzez regułę wydatkową, czy stopniowe zacieśnienie fiskalne i szereg mniejszych zmian, które razem składają się na istotne oszczędności i niższe potrzeby emisji długu.
Skoro nie reform, to czego życzyłby pan sobie po nadchodzących wyborach?
Byłoby wspaniale, gdybyśmy nie tylko nie spowalniali z inwestycjami w infrastrukturę, ale jeszcze bardziej przyspieszyli. Budowa dróg, kolei, Internetu szerokopasmowego, ale także inwestowanie w edukację i poprawę naszego bilansu demograficznego – to dziś zadania o charakterze racji stanu. Gdyby dodać do tego poprawę warunków dla prowadzenia działalności gospodarczej dużych, małych i średnich firm, to „zielona" Polska na tle oby coraz bardziej „zielonej" Europy nie tylko nie wypłowieje, ale będzie dla innych przykładem do naśladowania.
Źródło: Rzeczpospolita
09.05.2011 | Poniedziałek
08.05.2011 | Niedziela
06.05.2011 | Piątek
06.05.2011 | Piątek
07.05.2011 | Sobota
06.05.2011 | Piątek
05.05.2011 | Czwartek