tytul_zwiazek
tytul_zwiazek
logo_forum
Statystki odwiedzin
OkresWizytOdsłon
Dziś 4 9
Wczoraj 328 806
Ostat tydzień 1318 3228
Ostat. dwa tyg. 2859 7169
Ostat. miesiąc 6946 17289
Ostatni rok 95617 237044
Razem 1958862 4247798
07 zgłoś się ... po M2

07 zgłoś się ... po M2

Piotr Pytlakowski
2010-04-26, ostatnia aktualizacja 2010-04-26 18:31

Wysokie stanowisko w policji może oznaczać atrakcyjne mieszkanie służbowe za grosze. Przy tej okazji naginane i łamane są przepisy.

Przewinienie Kowalczyka nie jest wielką aferą, a on sam - powie ktoś - nie aż takim złoczyńcą. W końcu szef biura logistyki KGP zasługuje na cywilizowane warunki. Ale właśnie dlatego, że piastował w policji tak strategiczne stanowisko, obie historie - i ta mieszkaniowa, i obecna nominacja - mocno zbulwersowały policyjne związki zawodowe. Dyrektor bowiem nie dość, że obracał ogromnymi pieniędzmi, kupował sprzęt i samochody, organizował przetargi, komputeryzował i ubierał policję, to także nadzorował gospodarkę mieszkaniową. Jemu właśnie najmniej przystoi prywata i naginanie prawa.

Co gorsza, wszystko wskazuje na to, że zwierzchnicy dyrektora na jego kombinacje zrazu patrzyli bez obrzydzenia. Ubiegłoroczną prośbę o mieszkanie poparł zastępca komendanta głównego gen. Henryk Tusiński (zaraz potem przeszedł na emeryturę), a zgodę podpisał komendant główny gen. Andrzej Matejuk. Kowalczykowi - aby spełniał formalne warunki - umożliwiono zwrot pomocy finansowej, jaką wcześniej dostał na remont (takiego rozwiązania przepisy nie przewidują). Potem w rozmowie z Polityką gen. Matejuk przyznał, że sprawę znał pobieżnie, obiecał, że przyjrzy się wszystkim okolicznościom. Rozmawialiśmy rano, a już wieczorem komendant odwołał dyrektora Kowalczyka z funkcji. Rzecznik policji Mariusz Sokołowski informował: - Nie był to wynik zarzutów natury prawnej wobec Kowalczyka, ale natury moralnej.

Jak to się stało, że generalny logistyk tak szybko odzyskał zaufanie i wrócił na stanowisko, na którym ma te same obowiązki, tyle że w Radomiu? Krzysztof Hajdas z biura prasowego KGP: - Pan Kowalczyk wygrał konkurs na zastępcę komendanta. Ale rzecznik komendy mazowieckiej Tadeusz Kaczmarek zaprzecza: - Konkursu nie było. Pan Kowalczyk właśnie dlatego jest tylko pełniącym obowiązki. Jak konkurs zostanie ogłoszony, będzie mógł w nim wystartować.

Szlak mieszkaniowy

Dziś Tomasz Kowalczyk, pytany o manipulacje mieszkaniowe, odpowiada, że nie poczuwa się do jakiejkolwiek winy. I nic dziwnego; cały system, w którym zamiast po prostu płacić uczciwie za służbę, kusi się ludzi przywilejami i deputatami, jest chory i zachęca do kombinatorstwa.

Media od lat ujawniają mieszkaniowe kanty w policji, ale nie wywołuje to spodziewanej reakcji. Opisywano na przykład rzecznika Mariusza Sokołowskiego, który przydział na swoją kwaterę dostał poza kolejnością, bez zgody wydziału nieruchomości Komendy Stołecznej Policji (gdzie był wówczas rzecznikiem). Wkrótce awansował na rzecznika KGP. Jeden z szefów wydziału operacyjnego KSP przeniesiony do Warszawy z Dolnego Śląska dostał lokal o ponad 30 m większy od przysługującego mu metrażu. Wiele mieszkań służbowych przydzielono znajomym ówczesnego komendanta stołecznego i jego zastępcy z czasów, kiedy pracowali na Dolnym Śląsku. Nazwano nawet ten proceder "desantem z Dolnośląskiego".

Z Dolnego Śląska przyjechał też komendant główny Andrzej Matejuk, któremu wrocławskie gazety zarzucały już w 2002 r., że kiedy był tam komendantem wojewódzkim, dostał przydział nie na mieszkanie służbowe, ale 160-metrowy dom. Dziennikarzom tłumaczono, że wszystko jest w porządku, bo komendantowi przysługuje 50 m kw. i tyle wynosi powierzchnia mieszkalna domu, reszta to korytarze.

Wrocław leżał też na służbowo-mieszkaniowej drodze gen. Henryka Tusińskiego. Zaczynał w Wałbrzychu. Tam (jak donosiła prasa) dostał lokal wielkości 70 m kw. Kiedy przeniósł się do Wrocławia (od 1999 r. był tam zastępcą komendanta wojewódzkiego), mieszkanie zwrócono gminie, a ta wynajęła je już nie policji, ale osobiście Henrykowi Tusińskiemu. Po roku wystąpił o zakup lokalu, gmina wyraziła zgodę i sprzedała mu mieszkanie za 20 proc. wartości rynkowej. Policjant przekazał je aktem darowizny córce i dzięki temu mógł we Wrocławiu skorzystać z następnego mieszkania służbowego - tym razem 72 m kw. Zapewne w związku z tą sprawą zdymisjonowano wówczas szefa Tusińskiego, Andrzeja Matejuka, a ten odszedł na emeryturę. Tusiński później też pożegnał się ze służbą. Obaj - jak się miało okazać - chwilowo, bo po wyborach 2007 r. wrócili do policji i to jako szefowie Komendy Głównej.

Przypominamy te historie, żeby zobrazować zwyczaje na policyjnych szczytach, nieustanną pogoń za mieszkaniami.

W 2009 r. na rynku policyjnych lokali służbowych zapanowała szczególna nerwowość, bo od sierpnia wchodziła w życie nowelizacja ustawy o policji. Wymusił ją werdykt Trybunału Konstytucyjnego; chodziło o niezgodność z konstytucją art. 90 ustawy. Wcześniej policja i inne służby z resortu spraw wewnętrznych korzystały z wydzielonej na ich potrzeby puli mieszkań komunalnych, za które ściągano czynsze znacznie poniżej ceny rynkowej. Teraz przywrócono właścicielom (głównie gminom) prawo do dowolnego dysponowania własnymi lokalami, a skutkiem zmiany prawa miało być gwałtowne zmniejszenie się puli mieszkań służbowych dla funkcjonariuszy. Ta pula to w całej Polsce 25 tys. mieszkań.Werdykt Trybunału oznaczał, że policjanci, którzy zdążą dostać przydział na służbówki, pozostaną już w nich jako najemcy tych mieszkań, związani umową nie z policją, lecz z gminami. I będą mogli odkupić te lokale od gmin za ułamek wartości rynkowej (o ile do budynków nie ma roszczeń właścicieli lub ich spadkobierców). W ten sposób uwłaszczą się na mieszkaniach, które przydzielono im jako służbowe. I nie chodzi tylko o to, że będą mieszkać przyzwoicie. Wybrani staną się posiadaczami sporego majątku.

Ten mechanizm już zadziałał w kilku miastach, w których mieszkania policyjne wróciły pod zarząd komunalny. Wartość rynkowa wspomnianego mieszkania służbowego Tomasza Kowalczyka (centrum Warszawy, ul. Warecka) grubo przekracza 1 mln zł. Jeżeli nikt nie rości praw spadkowych do budynku, lokator będzie mógł wykupić to mieszkanie za ok. 200 tys. zł. Dlatego gra jest warta świeczki.

Nowelizacja ustawy sprawia, że poszczególne jednostki policji powinny teraz podpisywać porozumienia z gminami o zrzeczeniu się praw do lokali. Niektóre komendy wojewódzkie (np. stołeczna) przewlekają ten akt. Komenda Główna co prawda porozumienie zawarła - po prostu zrzekła się użytkowanych około 3 tys. mieszkań, ale zachowała 148 tak zwanych kwater tymczasowych - małych lokali o gorszym standardzie, w których czasowo lokowani są policyjni specjaliści ściągani rozkazem dowódców do pracy w stolicy. Według komendanta głównego Andrzeja Matejuka to dobry ruch, bo spowoduje spore oszczędności w policyjnym budżecie. Nie będzie potrzeby opłacania czynszów za lokale służbowe.

Policja dysponuje też mieszkaniami w budynkach wybudowanych kiedyś wyłącznie na potrzeby resortu spraw wewnętrznych. Ale tylko teoretycznie. Na warszawskich Kabatach w takich blokach, co ciekawe, przeważają wysocy rangą funkcjonariusze policji, straży granicznej czy BOR, ale już poza służbą. Stosunkowo młodzi resortowi emeryci w stopniach pułkowników i generałów odeszli z pracy wyposażeni w mieszkania służbowe, które udało im się przemianować na całkowicie prywatne (własnościowe bądź lokatorskie).

To praktyka od lat usankcjonowana, niebudząca nawet emocji. Jak policzono przed wspomnianą nowelizacją ustawy, tylko 35 proc. lokatorów mieszkań pozostających w dyspozycji policji to czynni funkcjonariusze. W 63 proc. mieszkań żyli emeryci i renciści policyjni, a w 2 proc. osoby zupełnie nieuprawnione (np. policjanci usunięci ze służby za popełnione przestępstwa).

Policja i prawa rynku

Policjantom wciąż należą się tzw. równoważniki za brak mieszkania, pomoc finansowa na uzyskanie lokalu, dofinansowanie na remont, zwrot kosztów dojazdów do pracy. W sumie te świadczenia kosztują podatników prawie 1 mld zł rocznie. W resorcie spraw wewnętrznych obecnie trwają prace nad zmianą systemu. Zamiast wypłacać różne ekwiwalenty, planuje się podwyższyć funkcjonariuszom pensje i niech radzą sobie sami.

Ale teraz szeregowi policjanci, napatrzywszy się na lokalowe łowy na górze hierarchii, wcale nie są z tego zadowoleni. Antoni Duda: - Zgłaszają się do związkowej centrali ludzie w koszmarnej sytuacji lokalowej, są rozgoryczeni, że na mieszkaniach służbowych uwłaszczyli się ich przełożeni, a o nich nikt już nie myśli.

Niestety, deputaty mieszkaniowe to po prostu spadek po PRL. Oczywiście, można bez końca doskonalić sposób przydziału mieszkań i pilnować przejrzystości procedur. Ale każdy system, który polega na dzieleniu dóbr deficytowych i przywilejów, wcześniej czy później degeneruje się. I kosztuje. Chodzi również o koszty etyczne.

POLITYKA
wersja do druku
tytul_szukaj
tytul_zegar
12:49:49
tytul_kalendarz
Maj 2024
Pn Wt Śr Cz Pt So Nd
    12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031   
tytul_rss
Artykuły, aktualności, galerie

z kraju i ze świata
Ostatnio dodane:

tytul_zwiazek
mapka
tytul_zwiazek
galeria
tytul_zwiazek
Jak oceniasz dotyczasowe deyzje Komendanta Głównego Policji?
Dobrze
Źle
Nie mam zdania
dzielnik


ZW NSZZ P - 24 kwietnia w Auli im. insp. Wiktora Ludwikowskiego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu odbyła się uroczysta zbiórka z okazji 34. Rocznicy powstania Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów.