tytul_zwiazek
tytul_zwiazek
logo_forum
Statystki odwiedzin
OkresWizytOdsłon
Dziś 7 15
Wczoraj 223 608
Ostat tydzień 1669 4306
Ostat. dwa tyg. 3491 8557
Ostat. miesiąc 7630 18506
Ostatni rok 94710 234250
Razem 1956748 4242646
Seks w tajnym wydziale

Seks w tajnym wydziale

 

Seks w tajnym wydziale, Samobójstwo na komendzie 

Niebezpieczny seks w strefie bezpieczeństwa, tajemnicze samobójstwo, popijawa i strzelanina w hotelu... Wydarzyło się to w sobotę, gdy w opustoszałych komendach spotkać można tylko służby dyżurne. „Przyszedłem do pracy o godz. 7.15 na swoją planowaną zgodnie z grafikiem dwunastogodzinną służbę, która miała się rozpocząć o godz. 7.30. Na sygnał wideofonu pomieszczenia głównego służbowego nr 210 przez dłuższy czas nikt nie odpowiadał, więc poczekałem około pięciu minut i ponownie zadzwoniłem. Zza drzwi dochodziły odgłosy szybkiego krzątania..." - tak rozpoczyna się notatka służbowa aspiranta sztabowego Krzysztofa K. z Wydziału Łączności i Informatyki Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Tą notatką ściągnął na siebie kolosalne kłopoty... Z dalszego ciągu owego dokumentu dowiadujemy się, że po dłuższej chwili drzwi otworzyła mu wreszcie koleżanka, którą miał zmienić na dyżurze. Nazwijmy ją umownie Heleną. Funkcjonariuszce drżał głos i była wyraźnie zdenerwowana, choć usiłowała zachować pozory spokoju. Tłumaczyła zwłokę tym, że nikogo się nie spodziewała, bo przecież w piątek wieczorem prosiła go w rozmowie telefonicznej, aby się nie spieszył, i ustalili, że będzie w robocie godzinę później. No, ale skoro już jest, to niech przejdzie do kancelarii tajnej, bo ona musi się trochę ogarnąć. Ponieważ oprócz wspomnianego pomieszczenia głównego Wydział Łączności posiada kilka pokoi i nie było problemu, żeby Helena „ogarnęła się" w którymkolwiek z nich, Krzysztof K. grzecznie, ale stanowczo, odmówił. Gdy kobieta niemal demonstracyjnie zaczęła się przy nim przebierać, uległ i przeszedł do pokoju z faksa- mi. Jako gliniarz z prawie 25-letnim stażem czuł przez skórę, że coś jest nie tak. Ale czy to możliwe, żeby na terenie wydziału znajdującego się w specjalnej strefie bezpieczeństwa komendy ktoś się ukrywał? Po zmianie lokum natychmiast włączył wideofon. Chciał obserwować śluzę prowadzącą do strefy. Policjantka była jednak nie mniej bystra. Znając parametry kamery, otworzyła drzwi w taki sposób, że całkowicie zasłoniła swoim ciałem obraz monitoringu, dzięki czemu za jej plecami mógł się niepostrzeżenie wyśliznąć nawet pluton szpiegów. Następnie kobieta wróciła do wydziału, chwilę się jeszcze pokręciła, odebrała telefon i po krótkiej rozmowie definitywnie wyszła. Pełen najgorszych podejrzeń aspirant natychmiast rozpoczął śledztwo. Błyskawicznie namierzył numer telefonu, z którego dzwoniono do koleżanki tuż przed opuszczeniem wydziału. Okazało się, że jest to ogólnodostępny automat w holu wejściowym do budynku KWP. Policjant przepytał pełniącą tam służbę Stanisławę J., kto z tego aparatu korzystał. Strażniczka zeznała, że znany jej zwidzenia funkcjonariusz, który około godz. 7.30 wyszedł z gmachu, ale chwilę później cofnął się i skorzystał z automatu. Krzysztof K. nie miał już cienia wątpliwości, że na jego tajnym podwórku grasował obcy. Identyfikacja owego osobnika nie nastręczała większych trudności, ale aspirant nie miał uprawnień do przejrzenia zapisu z kamer monitorujących ruch w komendzie. Gdy zrobił już wszystko, co mógł, o godz. 7.57 złożył telefoniczny meldunek swojej przełożonej - Beacie Ł. - a następnie lojalnie uprzedził He: lenę, że w zaistniałej sytuacji nie miał po prostu innego wyjścia. Kilka godzin później do wciąż jeszcze pełniącego służbę aspiranta zatelefonował funkcjonariusz P. Przyznał, że spędził z Heleną całą noc z piątku na sobotę, i nalegał, żeby sprawę „jakoś odkręcić". Ponieważ Krzysztof K. w sprawach służbowych twardo trzyma się przepisów, wszystko, co wyżej przedstawiliśmy, spisał na papierze i wręczył za pokwitowaniem Beacie Ł. Co spotkało go za tę godną najwyższego uznania czujność? Dokładnie jedenaście dni później komendant wojewódzki nadinsp. Wojciech Olbryś zawiadomił aspiranta, że w ramach „planowanej reorganizacji" zamierza przenieść go wkrótce do komendy miejskiej, więc jeśli ma jakieś zastrzeżenia, może już od teraz „składać wnioski i oświadczenia". Policjant (z orzeczonym przez komisję lekarską ograniczeniem w pełnieniu niektórych obowiązków) tak się wzruszył wizją odejścia z Sekcji Szyfrów, że zaniemógł na zdrowiu psychicznym. Nie bacząc na zaświadczenia, po trzech miesiącach nadinsp. Olbryś wykopał go na pierwszą linię frontu „zapobiegania i zwalczania przestępczości". „ (...) leży to w interesie społecznym i służbowym" - czytamy w rozkazie personalnym komendanta. W interesie wewnętrznych układów sprawę bzykania w zakazanej strefie bezpieczeństwa zamieciono pod dywan... Szef zachodniopomorskiej policji stanowczo odrzuca jakiekolwiek skojarzenia terminu podjęcia decyzji o skierowaniu Krzysztofa K. do czynnej walki z bandytami i złodziejami ze złożonym przezeń raportem o „nieprawidłowości" (tak określa wpuszczenie kochanka do specjalnie chronionego miejsca). Warto jeszcze dodać, że panie Helena i Beata są serdecznymi psiapsiółkami, a ta druga jest bratanicą byłego zastępcy komendanta... © © © Komisarz Izabela T. z Wydziału Kryminalnego KWP w Lublinie strzeliła sobie w serce ze służbowego pistoletu Glock. Zrobiła to w swoim pokoju na terenie komendy. Przeżyła 34 lata, z czego dziewięć ostatnich poświęciła policji. Pracowała w Zespole do walki z Handlem Ludźmi, zajmującym się także pedofilią i prostytucją małoletnich. Wcześniej pełniła służbę w Zespole Werbunkowym i Operacji Specjalnych. Ponieważ nie zostawiła żadnego listu, nie przeżyła miłosnego zawodu, nie była uwikłana w afery, a na jej szyi nie zaciskała się pętla długów, nikt nie umiał znaleźć sensownej odpowiedzi na pytanie, dlaczego postanowiła bo naczelnik Jacek H., niegdyś dobry kolega i kompan wspólnych imprez, od czasu awansu „nieustannie się czepia"; © Gdy mimo zwolnienia lekarskiego przychodziła do pracy, naczelnik zarzucał jej „podejrzane kombinacje" i kłamstwa, a nawet groził postępowaniem dyscyplinarnym. Choć wypalała 5-7 papierosów dziennie, zwracał uwagę, że „nic nie robi, tylko pali i się obija", zabraniał wychodzenia z pokoju służbowego i rozmów z kolegami, miał ciągłe pretensje o rzekomo niestosowny ubiór (krótkie spódniczki i zbyt głęboki dekolt), a nawet jego kolorystykę („chodzisz do pracy jak na plażę"). Zablokował przyznany ze sobą skończyć. Prokuratura wszczęła rutynowe śledztwo, które wkrótce umorzono wobec niestwierdzenia jakiegokolwiek udziału osób trzecich, psychicznego znęcania się czy mobbingu. Tymczasem z zeznań matki tragicznie zmarłej Izabeli, jej dwóch braci, ciotki, koleżanek (w tym jednej emerytowanej policjantki) i byłego narzeczonego wyłonił się taki oto obraz: © Komisarz T. od około sześciu miesięcy przed śmiercią sygnalizowała, że w pracy dzieje się niedobrze, jej wcześniej urlop, rujnując dopięte na ostatni guzik przygotowania, otwierał szafę służbową pod jej nieobecność („Obawiała się, że Jacek H., chcąc ją zniszczyć, może coś podłożyć, dopisać lub zabrać" - zeznała była policjantka), oskarżał o „psucie wizerunku wydziału", w obecności innych pracowników urządzał jej upokarzające „wywiadówki" itp. W skrócie rzecz ujmując, z relacji świadków wynikało, że komisarz T. była permanentnie gnębiona i osaczana przez szefa. Dlaczego miałby to czynić? Zdaniem rodziny i osób znających Izabelę T. prywatnie, naczelnik obawiał się, że koleżanka znająca zbyt wiele kompromitujących go okoliczności, m.in. urządzoną kiedyś pod wpływem alkoholu strzelaninę w hotelu, zechce tę wiedzę wykorzystać, więc za wszelką cenę pragnął pozbyć się jej z wydziału. Przesłuchani przez prokuraturę funkcjonariusze z Wydziału Kryminalnego mieli bardzo różne opinie o Izabeli T. jako kobiecie, koleżance i pracownicy. Jedni twierdzili, że była supersympatyczna, uczynna i doskonale dawała sobie radę w pracy, drudzy utrzymywali, że nie miała bladego pojęcia o kryminalnej robocie, więc wciąż trzeba ją było prowadzić za rękę, jeszcze innych raziło to, że często rzucała grubym słowem, co przecież kobiecie nie przystoi. Kilku zeznało, że była nazbyt impulsywna i bałaganiarska. Co ciekawe: absolutnie żaden nie widział ani nie słyszał, aby naczelnik H. lub jego zastępca - Piotr W. - zachowali się kiedykolwiek niestosownie wobec nieżyjącej koleżanki. Przekonywali, że w wydziale, bądź co bądź kryminalnym, zawsze panowała pełna kultura, savoir-vivre i różne takie... Jacek H. wyjaśnił w prokuraturze, że komisarz T. była początkowo całkiem niezłym i dyspozycyjnym pracownikiem, choć jej „koncepcyjność oraz inwencja" pozostawiały dużo do życzenia. Poważne problemy pojawiły się po objęciu przez nią działki handlu ludźmi. Żeby im zaradzić, przeprowadzał z podwładną „rozmowy dyscyplinujące", bowiem nadzorowała ważną sprawę operacyjną o zasięgu międzynarodowym. Strzelanina po pijaku? Stara historia, za którą został już ukarany... Prokuratura doszła do wniosku, że nie ma czego szukać. Ot, wpadła kobieta w psychiczny dołek, a zamiast strzelić kielicha na poprawę nastroju, strzeliła sobie w serce. Taką konkluzję można wyczytać między wierszami postanowienia kończącego sprawę. Tymczasem po umorzeniu śledztwa wyszło na jaw, że w jego pierwszej fazie popełniono koszmarny błąd, nie wnikając w zawartość pamięci komputera zmarłej. Skoro nie było żadnego papierowego listu, aż prosiło się, żeby sprawdzić, czy aby nie wysłała go komuś maiłem. W przypadku komisarz T. nikt na ten pomysł nie wpadł, choć dla każdego dochodzeniowca jest to standard. Gdy rodzina zmarłej wychwyciła niedopatrzenie i podniosła larum, do mieszkania Izabeli ktoś się włamał. Zabrał futro, kilka drobiazgów, ale przede wszystkim interesowały go dokumenty. Kryminalnym wystarczył miesiąc, żeby umorzyć śledztwo wobec „niewykrycia sprawców" nazbyt profesjonalnej kradzieży. Zajmującego się samobójstwem prokuratora nie poinformowano q tym jakże banalnym incydencie. Dlaczego? Do sprawy wkrótce wróćmy... DOMINIKA NAGEL

 

tytul_szukaj
tytul_zegar
12:00:07
tytul_kalendarz
Kwiecień 2024
Pn Wt Śr Cz Pt So Nd
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930         
tytul_zwiazek
mapka
tytul_zwiazek
galeria
tytul_zwiazek
Jak oceniasz dotyczasowe deyzje Komendanta Głównego Policji?
Dobrze
Źle
Nie mam zdania
dzielnik


ZW NSZZ P - 24 kwietnia w Auli im. insp. Wiktora Ludwikowskiego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu odbyła się uroczysta zbiórka z okazji 34. Rocznicy powstania Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów.