tytul_zwiazek
tytul_zwiazek
logo_forum
Statystki odwiedzin
OkresWizytOdsłon
Wczoraj 52 83
Ostat tydzień 1261 3514
Ostat. dwa tyg. 2857 7454
Ostat. miesiąc 6382 16222
Ostatni rok 95179 237184
Razem 1960656 4252609
Jak drogówka wlepia mandaty. Ponad 3 tys. zł w godzinę!

Jak drogówka "wlepia" mandaty. Ponad 3 tys. zł w godzinę!

Data dodania: 2012-06-23 21:00:02 ▪ Ostatnia aktualizacja: 2012-06-24 09:10:16

Gazeta Krakowska

Paulina Korbut

 
Jak drogówka "wlepia" mandaty. Ponad 3 tys. zł w godzinę!

Andrzej Bajer, Robert Kolar i największy wróg kierowców - policyjny radar, zwany pieszczotliwie "suszarką". Lepiej z tym trio nie zadzierać (© Paulina Korbut)

Chore dziecko, wredny szef - tak tłumaczą się kierowcy, którzy przekroczyli dopuszczalną prędkość. Panie stawiają na ładny uśmiech. Czy to coś pomaga? Sprawdziłam to osobiście

Kto nie marzy o takim utargu? Przez godzinę "suszenia" razem ze starszym sierżantem Robertem Kolarzem i młodszym aspirantem Andrzejem Bajerem z bocheńskiej drogówki "zarobiliśmy" dla skarbu państwa 3100 złotych! I to bynajmniej nie na krajowej czwórce, a w Baczkowie pod Bochnią.

Kusi tutaj, oj kusi

Środa, parę minut przed godz. 9. Wjeżdżam do Baczkowa. - Gdzie ci policjanci? Naczelnik drogówki mówił, że będą stać koło kapliczki...
Tylko której? - myślę.

Przejechałam już obok tej największej w pobliżu szkoły. Pusto. Jadę dalej. Nagle jakiś kierowca z naprzeciwka mruga do mnie porozumiewawczo światłami. Za kilkaset metrów wszystko jasne - są policjanci! Dwa motory stoją zaparkowane obok siebie. Jeden funkcjonariusz zajmuje się już kierowcą dostawczaka, a drugi w wyciągniętej ręce trzyma fotoradar. I "suszy mobilki".

Z hiperpoprawną prędkością i w podręcznikowy sposób zjeżdżam na pobocze, parkuję. Zaczynam służbę! Choć miejsce wcale mi się nie podoba. - Panowie, chyba będziemy się tutaj nudzić. Mały ruch, a do tego ludzie na wsi spokojni. Nie będą łamać przepisów - mówię do stojącego obok Andrzeja Bajera. - Jeszcze się pani redaktor zdziwi - mówi do mnie z uśmiechem - Długi, prosty odcinek, dobra nawierzchnia. Kusi tutaj kierowców, żeby przekroczyć prędkość.

Patrzę ze współczuciem na kierowcę białego auta dostawczego. - Wyprzedzał na skrzyżowaniu. Kosztowało go to 200 złotych i pięć punktów karnych - zaspokaja moją ciekawość Robert Kolarz.

Panie władzo, litości!

Godz. 9.10. Kierowca auta dostawczego bierze dokumenty i odjeżdża. - A czy... - urywam w pół pytanie, bo nagle Andrzej Bajer wykrzykuje: "No proszę, jak na życzenie! 107 kilometrów na godzinę w terenie zabudowanym!".

Spoglądam na monitorek i nie wierzę własnym oczom. Z czarnego audi na bocheńskich numerach wysiada mężczyzna. Z plikiem dokumentów pokornie melduje się u policjantów. - Panie władzo, proszę o łagodny wymiar kary - mówi z uśmiechem.
Nie ma jednak przebacz. Bajer wypisuje surowy mandat. 500 złotych i 10 punktów. 20 minut dyżurowania a już mamy rekordzistę dnia.

Może by pani sobie poszła

Godz. 9.22., chwila odpoczynku. Andrzej Bajer opowiada, jak to się zazwyczaj tłumaczą kierowcy. - Wszyscy mają chore dzieci, żony w szpitalu albo wrednego szefa, co to zadzwonił parę minut wcześniej i kazał natychmiast gdzieś pojechać - mówi policjant. - Na to my z Robertem, bo jesteśmy wesołki, czasem żartujemy: "Proszę pana, pani. Ustawodawca dał nam widełki, więc możemy dać mniejszy albo wyższy mandat. Proszę nas czymś zaskoczyć, to będziemy łaskawsi.

- I co, udało się komuś? - pytam. - Do tej pory nikt nie wymyślił nic oryginalnego. A szkoda - odpowiada z uśmiechem.
Godz. 9.28. Kolejny trafiony zatopiony. Na liczniku 73 km/h. - Panie władzo, a opłaca to się zatrzymywać? - pyta kierowca białego forda z Opola.

Opłaca, opłaca. Za prędkość dostaje 200 zł i 4 punkty karne. W czasie kontroli dokumentów okazuje się, że brakuje potwierdzenia polisy (dodatkowe karne 50 zł), a w prawie jazdy jest nieaktualny adres. - Za ten adres to dostanie pan pouczenie, ale proszę to wymienić jak najszybciej, bo inny policjant może nie podarować - mówi Bajer - Widzi pan, ile się tego nazbierało? A wystarczyło wolniej jechać...

Kierowca skrobie się po głowie, ogląda na boki. - Notuje Pani wszystko ku przestrodze czytelników "Krakowskiej"? - dopytuje Kolarz. - Aj, dziennikarka. To może by Pani sobie poszła... na spacer do lasu? A ja tu z panami pogadam. Jak mężczyzna z mężczyzną - proponuje mieszkaniec Opola. Nic z tego, nigdzie nie idę. Na służbie robi się coraz ciekawiej!

Błagam, bez punktów!

Godz. 9.36. Andrzej Bajer sypie anegdotami jak z rękawa. Teraz czas na taką o mało sprytnych kierowcach. - Zatrzymujemy do kontroli samochód, który jechał za szybko. W środku dudni muzyka, siedzi facet - typ "karczycha" - i jego dziewczyna. Zaczyna się rozmowa i nagle kierowca rzuca: "Ej, panowie, powiedzcie mojej głupiej dziewczynie, że po dwóch piwkach to można jechać". Aż zdębieliśmy! - wspomina Bajer - Prawo jazdy zostało zatrzymane natychmiast. A mógł posłuchać dziewczyny. Inne nietrafione pomysły - trzeźwi pasażerowie, a jedyny pijany w aucie to kierowca. - Bardzo często się to zdarza. Bo mąż się upiera,że pojedzie, a żona ulega - mówi Kolarz.

Godz. 9.38. Kolejny pirat - radar znów wskazuje 107 km/h. Wysiada temperamentny poznaniak. 500 zł i 10 punktów. - Panowie, ale bez przesady, tyle punktów? Przecież tutaj pusto, nie stwarzam zagrożenia - próbuje się tłumaczyć. - Piesi chodzą poboczem, bo nie ma chodnika. Dom przy domu, a tutaj obok przystanek. To mało? - ripostuje Kolarz.

Kierowca próbuje na litość. Okazuje się, że może mieć więcej niż 24 punkty. Nie pomaga. - Jak się ma na koncie powyżej 14 punktów, to trzeba już zbijać, bo potem wystarczy taka przygoda i czeka nas powtórny egzamin na prawo jazdy - rzuca za nim Bajer.

Majster mnie pogania

Godz. 9.51. Andrzej Bajer "ustrzelił" kobietę. 102 km/h na zegarze. - Będzie pewnie czarować - mówi do mnie i podchodzi do pomarańczowego opla. - Ja tyle jechałam? Panie władzo, pierwszy raz tak cisnęłam! To wszystko przez majstra, bo mnie pogania z cegłami, to jadę zamówić. Normalnie to wszyscy mnie wyprzedzają , bo jeżdżę jak z jajkami - mówi kobieta.

Policjanci kiwają głowami, ale nie dają się przebłagać. 400 zł i 10 punktów karnych. - O Boże, jakie drogie te mandaty! Pół wypłaty mi panowie wzięli. A tu jeszcze na cegły trzeba wysupłać - mówi zrezygnowana.

Panowie, mecz był...

Godz. 10.12. Już chciałam się pożegnać, kiedy mija nas rowerzysta. Długowłosy mężczyzna pedałuje na rozklekotanym składaku i próbuje rozplątać słuchawki. - Pan tu pozwoli - przywołuje go Kolarz. - Za brak światła z przodu i dzwonka należy się mandat w wysokości 50 złotych.

I jeszcze rutynowy dmuch do alkomatu. Rowerzysta ma 0,16 promila. - To wczorajsze piwka. Do meczu... - mówi załamującym się głosem.

Godz. 10.20. Koniec dyżuru - muszę jechać do redakcji. Niezły wynik! W ciągu godziny suma mandatów wyniosła 3100 zł.
Godz. 19. Kończy się służba policjantów. W sumie wypisali 21 mandatów na sumę 4850 złotych. Ominęły mnie takie "atrakcje", jak: 50-letni kierowca jadący z aktualnym zakazem prowadzenia wszystkich pojazdów, kary za rozmowy przez telefon i brak fotelika dla dzieci.
tytul_szukaj
tytul_zegar
00:00:04
tytul_kalendarz
Marzec 2019
Pn Wt Śr Cz Pt So Nd
        123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031
tytul_zwiazek
mapka
tytul_zwiazek
galeria
tytul_zwiazek
Jak oceniasz dotyczasowe deyzje Komendanta Głównego Policji?
Dobrze
Źle
Nie mam zdania
dzielnik


ZW NSZZ P - 11 maja 1990 roku, jeden dzień po ogłoszeniu i wejściu w życie uchwalonej w dniu 6 kwietnia 1990 r. ustawy o Policji, Sąd Wojewódzki w Warszawie postanawia wpisać NSZZ P do rejestru związków zawodowych!