Po nagłym odwołaniu przez przełożonych komendanta dzielnica nie chce łożyć na lokalną policję - donosi Rzeczpospolita w artykule zatytułowanym "Władze Bemowa na wojnie z policją".
"...Nagła zmiana komendanta Policji na Bemowie nie podoba się lokalnym władzom. Zdaniem burmistrza komendant ten sprawił, że mieszkańcy widzieli policję na ulicach i czuli się bezpieczniej. Dobrą opinię o odwołanym komendancie także potwierdzają mieszkańcy dzielnicy. Poprzednie kierownictwo wolskiej komendy i dzielnica współpracowały ze sobą. Były też plany na przyszłość. Miał być m.in. zbudowany system kamer ARTR, które pozwalają czytać tablice rejestracyjne. Na ten pomysł gmina miała wyłożyć 800 tys. zł. Nowy komendant nie jest tym zainteresowany...Władze Bemowa zastanawiają się też czy nie odebrać policji wypożyczonego jej samochodu..."
Więcej...
http://www.rp.pl/artykul/10,926303-Wladze-Bemowa-na-wojnie-z-policja.html
Informacja tylko z pozoru wydaje się błaha. Tak naprawdę jest to kolejny przykład uzależniania działania Policji od finansów samorządowych. Szukanie oszczędności w funkcjonowaniu Policji prowadzi do istotnego ograniczenia jej samodzielności decyzyjnej. Kto nam zaręczy, że działania Policji w przypadku na przykład wykroczeń, bądź nawet przestępstw popełnionych przez przedstawicieli władz samorządowych (i ich rodzin), od których "hojności" zależy niejednokrotnie funkcjonowanie placówek Policji, nie zostaną ograniczone? Trudno bowiem ukarać mandatem, bądź zatrzymać człowieka, od którego zależy, czy Policja będzie miała czym jeździć na patrole, bądź w ogóle zapłata za te patrole w dodatkowym czasie...
W sytuacji szalejących oszczędności dokonywanych w budżetach służb mundurowych przez Państwo, trudno nie zadać właśnie takich pytań. Pytań zasadniczych - o niezależność ich działania. Już w opisanym przykładzie mamy do czynienia z wywieraniem presji na decyzje personalne Policji... a co będzie dalej?